sobota, 18 grudnia 2010

Bloomsbury


Gorąco polecam wystawę "Bloomsbury. Brytyjska bohema kręgu Virginii Woolf" w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie. Pozycja obowiązkowa dla wielbicieli malarstwa, wszystkich zafascynowanych postacią Virginii Woolf, fanów filmu "Godziny", ciekawskich, którzy chcieliby przyjrzeć się barwnemu życiu  bohemy z początku ubiegłego wieku. Dla mnie gratka po wielokroć, bo zaliczam się po trosze do każdej z tych grup. Wielkie wrażenie zrobiły na mnie zdjęcia z domu Vanessy Bell w Charleston. To dla mnie piękne jak przetwarzała swoje otoczenie,  malując właściwie każdą dostępną w domu przestrzeń. Ale dla mnie osobiście odkryciem było malarstwo Dory Carrington. Czas poszukać filmu również o niej. Emma Thompson w roli tytułowej - powinno być ciekawie.

Uwaga: wystawa czynna tylko do 09 stycznia.

Wirtualne zwiedzanie poniżej dla osób, które mają do Krakowa daleko.

wtorek, 7 grudnia 2010

Czepiam się.

Tacy jesteśmy "superfine", z taką klasą, takie drewniane mamy prawidła, kaszmirowe sweterki i tyle wydaliśmy, aby zająć całą stronę w sobotniej Wyborczej i co? I PERFUM... Naprawdę zadrżałam jak to zobaczyłam. Fakt, sama robię sporo błędów, ale nie wrzucam swojej reklamy na całą stronę ogólnopolskiego dziennika. No i jest w nieistniejącym słowie "perfum" coś, co strasznie mnie mierzi. To są PERFUMY na litość boską!

niedziela, 14 listopada 2010

Zaległości filmowe: "Była sobie dziewczyna"

Przegapiłam w czasie kiedy był w kinach, ale w piątek naprawiłam to zaniedbanie. Film podobał mi się bardzo. Jest w klimacie jaki lubię. Słodko-gorzki, wzruszający, z zabawnymi dialogami, ogląda się lekko i z przyjemnością, ale absolutnie bez poczucia marnowania czasu. Najlepsza w tym filmie jest zdecydowanie Carey Mulligan, grająca główną bohaterkę, Jenny. Jest w tej roli niesamowita! Wszystkie nastoletnie emocje i egzaltacje oddaje genialnie. Jej dialogi z rodzicami, scenki w szkole - po prostu majstersztyk! Podobała mi się też rola Olivii Williams, którą bardzo lubię oraz Rosamund Pike, choć jest mocno schematyczna. Podzielam opinię krytyków, że grający Davida, Peter Sarsgaard jakoś nie uwodził i ciężko mi było zrozumieć zauroczenie nim Jenny. Ale kiedy przypominam sobie moje własne fascynacje w wieku lat piętnastu, to właściwie przestaję mieć zastrzeżenia ;). Myślę, że "Była sobie dziewczyna" tak bardzo mi się podoba, bo przypomniał mi moje nastoletnie marzenia o ekscytującym życiu i pragnienie szybszej dorosłości. Też chciałyście zamieszkać w Paryżu i włóczyć się po jazzowych klubach?


Polecam!

niedziela, 7 listopada 2010

Nowe miejsce

Kolejny Concept Store Joanny Szachowskiej – Tarkowskiej, właścicielki wnętrzarskiego sklepu Glamstore, - Moomo. Byłam, sprawdziłam. Jest przyjemnie, bezpretensjonalnie i intrygująco. Cieszę się z obecności marki Marimekko, wyboru ciekawych książek, a dodatkowo organiczne czekolady i herbaty. Jest na co popatrzeć i z czego wybierać. Polecam zajrzeć wszystkim, którzy znajdą się już w okolicy Galerii Mokotów, to dosłownie o rzut beretem.


Zdjęcia: designteka.pl

Kilka słów o szkockich wakacjach

Szkocka pogoda pod koniec września: mocno orzeźwiająca, ale warto się tam wybrać o każdej porze roku, bo to naprawdę przepiękne miejsce. I różnorodne. Kojarzy się z wrzosowiskami i ponurymi zamczyskami. To wszystko tam znalazłam, wszystkie fantazje z dzieciństwa o Szkocji okazały się bliskie rzeczywistości. Jakby  tego było mało, spodziewając się tak wiele, dostałam jeszcze więcej. Oszczędzę może szczegółowych opisów, bo w tym dobra jest chyba tylko Uleczka. Obawiam się, że moje wspominki byłyby równie interesujące jak oglądanie cudzych siedmiuset zdjęć z wakacji. Zatem kilka rzeczy, które warto zrobić/wiedzieć/zobaczyć będąc w Szkocji.
1) Edynburg. Fantastyczne miejsce: mroczne, literackie i studenckie. No i czyż to nie wspaniale, że wybudowali zamek tak blisko Princess Street?*


2) Fudge. Czyli coś w rodzaju krówki, sprzedawane w plastrach ok. 2 cm szerokości. Jeden ze szkockich specjałów, jeśli chodzi o słodycze. Warto zahaczyć o jedną z manufaktur produkujących fudge na Royal Mile w samym centrum Edynburga. Udało mi się trafić na pokaz produkcji z degustacją (mhmm!). Jeśli uważasz, że istnieje coś takiego jak zbyt słodkie słodycze, zastanów się dwa razy zanim spróbujesz. Na szczęście pojęcie "zbyt słodkie" to dla mnie czysta fantastyka. Do wyboru jest kilkanaście smaków, w tym truskawkowy, podwójnie czekoladowy, z orzechami i wiele znacznie bardziej wymyślnych. Jak to się robi można też zobaczyć on-line, ale to niestety nie to samo.

3) Edynburg to idealne miejsce do szlajania się. Zaglądania w bramy, zakamarki, na stare cmentarze. Warto też wsiąść w autobus i wybrać się do dzielnicy Leith, na spacer ścieżką dla pieszych Water of Leith wzdłuż rzeki, od której nazwę wzięła ścieżka. Brzmi to nieco skomplikowanie i mam nadzieję, że nic nie pokręciłam, ale jednego jestem pewna: to piękne i zielone miejsce.

Natomiast jeśli chodzi o cmentarze:
- najbardziej nawiedzony: Greyfriars Kirkyard. Znany przede wszystkim dzięki poltergeistowi, duchowi 'krwawego" George'a Mackenzie pochowanego tam w 1691 roku. Podobno zdarza się tam naprawdę wiele dziwnych przypadków, więc mimo ciągot nie wybrałam się tam, bo wolałabym aby nic nie zachwiało moją niewiarą w duchy.
- najlepiej przez nas przebadany w poszukiwaniu grobu Adama Smitha: Canongate Kirkyard. Spoczywa tam również Clarinda, czyli jak napisano na tablicy przy wejściu "Sweetheart of Robert Burns". Urocze?
Niestety dokładne miejsce spoczynku Adama Smitha wciąż pozostaje dla nas tajemnicą. Znaleźliśmy tylko to:


Przejdźmy może do atrakcji poza stolicą.

4) Jeden z naszych pierwszych przestanków w podróży na północ: Glencoe, czyli Dolina Łez. Miejsce historycznej rzezi na mieszkańcach wioski Glencoe, głównie członkach klanu MacDonald  w 1692 roku. Rzezi dokonali żołnierze angielskiego króla. Jeden z wielu powodów, dla których Szkoci nie przepadają za Anglikami. Poza tym to niesamowite i majestatyczne miejsce.

5) Fort William u stóp Ben Navis, czyli najwyższej góry w U.K. Niestety nie miałam okazji zwiedzić dokładniej, ale to przepięknie położone miasto, które w porównaniu z północnym wybrzeżem wydało mi się łagodne jak szwajcarski kurort w czerwcową niedzielę. ;)

6) Hamish - nie mogę się nie uśmiechnąć widząc te pyski pod rozwichrzoną grzywką. Jeden z symboli Szkocji, często umieszczany na pocztówkach.


7) Północ. Umowna granica? Tam gdzie droga niepokojąco zwęża się tylko do jednej jezdni, a w zamian dostajemy co kilka metrów zatoczki, tzw. passing place. Uwaga na jelenie na poboczu. Jakoś nie były w stosunku do nas zbyt płochliwe.  Robi się coraz chłodniej, coraz bardziej odludnie (chociaż wcześniej wcale nie było tłoczno) i jakby skandynawsko. Warto to zobaczyć na własne oczy.



Co warto zobaczyć na północy? Zdecydowanie Sandwood Bay. Przepiękna plaża i przyjemny spacer. Może latem jest inaczej, ale jeśli wybieracie się tam bardziej deszczową pora warto zmienić trampki na jakieś mocniejsze buty. Czasami ścieżka znika w jeziorze i trzeba skakać po kamieniach, nad strumykiem lub brnąć przez podmokłe wrzosowiska. Mimo zapewnień właścicielki B&B, że to bardzo popularne wśród turystów i zatłoczone miejsce, przez około 5 godzin spotkaliśmy w sumie może 12 osób. Nie jest to na pewno droga na Morskie Oko ;). No cóż, może w Szkocji to jest tłum. Mnie odpowiada w każdym razie. Na wielkiej pustej plaży bawiliśmy się jak dzieci (eskimoskie dzieci, nie kalifornijskie oczywiście).


8) Full scottish breakfast czyli: black pudding (kaszanka), jajko sadzone lub jajecznica, grillowany pomidor, smażone pieczarki, fasolka, kiełbaska, smażony bekon plus oczywiście dodatki takie jak tosty, rogaliki, jakieś takie racuchy na zimno, płatki, owoce. Chyba wymieniłam wszystko? Po tym (w okrojonej wersji) nie byłam głodna do piętnastej :). Jest to jakiś sposób na przetrwanie.

9) Eilean Donan Castle, czyli najczęściej fotografowany zamek w Szkocji. Wystąpił między innymi w Nieśmiertelnym, do którego to filmu mam wielki sentyment, ze względu na dziewczęce zauroczenie Christopherem Lambertem. Jest śliczny. Cztery razy mniejszy niż myślałam na podstawie zdjęć ale śliczny.

Poza hamishem znalezionym w sieci wszystkie zdjęcia z prywatnej kolekcji :).



* To taki żarcik z turystów. Princess to edynburski  handlowy deptak. Tam znajdziecie Topshop, H&M i inne sieciówki.

sobota, 6 listopada 2010

Suede Heeled Desert Boot

Podobają mi się, ale chyba dobry moment pogodowy abym mogła je wykorzystać właśnie minął. Może zapoluję podczas wyprzedaży?

Suede Heeled Desert Boot

sobota, 23 października 2010

czwartek, 21 października 2010

Jelonek

Nie mogę się zdecydować: kupić, czy nie kupić? Do "naburmuszonych" rękawów jeszcze ciągle mam ambiwalentny stosunek ale jeleń zdecydowanie daje radę.



czwartek, 7 października 2010

Chodzą za mną druty

Wraz ze spadkiem temperatur rośnie moje zainteresowanie "dzianinowym" designem. 


wtorek, 5 października 2010

Ikona lat '90?


Kiedy Stealing Beauty Bertolucciego wchodziło do kin byłam nastolatką. Ten plakat był wszędzie: na słupach ogłoszeniowych, w gazetach, na ostatniej stronie Filipinki. Liv Tyler, z lekko wydętymi ustami i piegowatą skórą, była dla mnie ideałem urody i chyba do tej pory jest w mojej ścisłej czołówce najpiękniejszych kobiet. Marzyłam, żeby to zobaczyć. 
Właściwie dziwię się, że ten film nie przeżywa jakiegoś wielkiego powrotu zainteresowania zważywszy na obecną modę na lata 90. Sukienka w łączkę, ciężkie buty, długie włosy i do tego muzyka Portishead - po prostu kwintesencja tamtych czasów.
Do listy filmów-ikon tamtego okresu dodałabym jeszcze Leona zawodowca, Pulp Fiction, Urodzonych morderców i może jeszcze Romeo i Julia. Jakieś inne propozycje?

niedziela, 3 października 2010

Plątanina korzeni



Wazon MGX projektu Dana Yeffeta z JellyLab. Niesamowity, prawda? Może się wydawać na pierwszy  rzut oka zbyt dziwaczny i niepraktyczny, ale to nieprawda. To sama subtelność.


I jeszcze jedna, bardziej znana plątanina, czyli Blow Up Alessi.



czwartek, 30 września 2010

Właściwie nie lubię ubrań i dodatków z zabawnymi hasłami, ale...

Bardziej subtelne komunikaty widocznie nie docierają. Fajnie zrobiona strona. Chciałabym tylko zobaczyć więcej projektów.
Gratulacje należą się: Futurebag!


Źródło: http://www.futurebag.eu/#/home

sklep Hannah Zakari

Musze się pochwalić! Miałam przyjemność odwiedzić butik Hannah Zakari, czyli dzieło Rachel Lamb, której projekty zobaczyć można na wielu blogach. Na żywo są równie urocze, z resztą tak jak i cały sklepik. Kupić można również plakaty, biżuterię i domowe akcesoria innych autorów. Cuda!




Polecam: http://www.hannahzakari.co.uk/

środa, 29 września 2010

Vanessa Bruno

Na początek filmik z kampanii reklamowej Vanessy Bruno z cudowną Lou Doillon.
Ubrania są też świetne, niestety na razie nieco poza zasięgiem. To już chyba druga kampania tej projektantki z udziałem Doillon.




Le film “ Day for Night ” avec Lou Doillon et Valentine Fillol Cordier.
The film “ Day for Night ” with Lou Doillon and Valentine Fillol Cordier.
http://www.vanessabruno.com

środa, 15 września 2010

Trójpak wazonów z Danii poproszę

Wazony Spectra Holmegaard można kupić w dwu- trój- i pięciopaku. Projekt: Cecilie Manz.

 


Źródło: http://www.holmegaard.dk/web/eng/wm3.asp?id=1151#

poniedziałek, 6 września 2010

Pantone, czyli pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko


Wzornik kolorów Pantone był inspiracją dla stworzenia kolekcji kubków, metalowych pudełek, toreb i innych przedmiotów. Nie chodzi tylko o różne kolory poszczególnych elementów, ale cały projekt nawiązujący do wyglądu wzorników: szeroki biały margines i numer koloru opisany odpowiednią czarną czcionką. Tylko na który się zdecydować?



czwartek, 2 września 2010

Royal Copenhagen

Hasło: "tradycja i nowoczesność" brzmi strasznie banalnie ale, co poradzić, w tym przypadku pasuje mi idealnie.


poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Cloud Umbrella

Piekę szpinakową tartę, czekam na deszcz i oglądam stronę holenderskiego studia projektowego Joon&Jung. Coś dla marzycieli.

Zdjęcie: http://joonjung.com/
  

niedziela, 15 sierpnia 2010

Staroświeckie kryminały i atak głodu



Za sprawą książek Marthy Grimes, których bohaterowie ciągle coś jedzą lub pichcą, robię się strasznie głodna. Zaglądam dziś do ulubionych kulinarnych blogów i zachwycam się "kuchennymi" tudzież "spożywczymi" zdjęciami całkiem jak Ula




Zdjęcia: znalezione w sieci, dwa ostatnie: Anna Williams

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Trochę się wahałam przed opublikowaniem tych zdjęć, bo fotograf ze mnie żaden niestety, a jakość aparatu też specjalnie nie pomaga. Jednak chciałam się pochwalić jednym z moich ostatnich nabytków z letnich wyprzedaży, wielkim i piekielnie ciężkim wazonem i turkusową poduchą-siedziskiem, którą dostałam na urodziny od mężczyzny o nieskazitelnym guście. Drugi cudowny prezent od tej samej osoby to upragniony obraz z Ikei ze szwedzkim alfabetem. Wielka radość!





poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Miłego tygodnia!


Osładzałam sobie dziś poniedziałek myślą, że po pracy pójdę wybrać perfumy dla siebie. Niestety, ciągle nie mogę się zdecydować. Na liście "do rozważenia" pojawiło się niespodziewanie Feerie Van Cleef & Arpels. Chyba nawet bardziej ze względu na bajkowy flakonik niż na sam zapach, choć też ten rozwinął się  na mnie całkiem ciekawie. Nuta głowy: fiołek, czarna porzeczka, włoska mandarynka. Nuta serca: bułgarska róż, egipski jaśmin. Nuta bazy: irys, wetiwer. Jak Wam się podoba flakon?

piątek, 23 lipca 2010

Deficyty energii twórczej

Praca w korporacji nie sprzyja twórczym zajęciom jak pisanie bloga. Przynajmniej w moim przypadku. Twórczym zajęciom sprzyja bezrobocie. Przez to, że aktualnie poświęcam się pracy jak chyba jeszcze nigdy w życiu, tutaj wieje pustką. Na pocieszenie zostaje mi fakt, że praca sprzyja dochodom, więc ostatnio mieszkanie wzbogaciło się o granatowy wielki wazon  i turkusową poduchę-siedzisko. 



Na zdjęciu znów lampy. Tym razem w odsłonie wakacyjnej i  stylu eko. Ciekawe czy udałoby się tak pokombinować na zasadzie "zrób to sam"?

środa, 7 lipca 2010

Więcej koloru!

Odczuwam naglącą potrzebę zagracenia nieco naszego mieszkania. Jest stanowczo zbyt puste. Może taka lampa pomogłaby?

sobota, 26 czerwca 2010

Pierwszy dzień wakacji

Choć już od dawna nie miałam okazji uczestniczyć w akademii z okazji zakończenia roku szkolnego, to właśnie ten dzień, kiedy dzieci i nastolatki wędrują po ulicach w galowych strojach i kwiatami w ręku, chyba zawsze będzie dla mnie oznaczał prawdziwy początek lata. Niestety nie dostanę książki za ciężką całoroczną pracę ale przynajmniej kupiłam dla nas wczoraj doskonałą tartę z karmelem i bananami, aby zainaugurować sezon wakacyjnego dogadzania sobie.



 
Na zdjęciu odrobina wakacyjnego turkusu: Diana F+Cmyk.
P.S. Przewodnik "Zrób to w Warszawie" już nam towarzyszy w wędrówkach po mieście. Byliśmy w Szczotkach i Pędzlach, a dziś w Centrum Komiksu na Al. Niepodległości, gdzie zafascynował mnie podręcznik rysowania mangi i komiksy Thorgal, których byłam namiętną czytelniczką); włóczyliśmy się po Starym Mokotowie (niestety do Glamstore nie zajrzeliśmy, bo nie sprawdziłam numeru lokalu - jak zawsze); posiedzieliśmy przy pysznym czekoladowym ciastku w ogródku Lokalnej i przejechaliśmy się autobusem 107. To chyba będzie taki nasz kaowiec na wakacje w mieście ;).

niedziela, 13 czerwca 2010

Zrób to w Warszawie!

Wczoraj na Pikniku Kulturalnym w Królikarni kupiłam książkę "Zrób to w Warszawie" Agnieszki Kowalskiej i Łukasza Kamińskiego. Udało mi się nawet zdobyć podpisy autorów - bardzo sympatycznych. Po wstępnym przejrzeniu zawartości i lekturze fragmentów już nie mogę się doczekać, kiedy śladem autorów będę poznawać miasto. Myślałam nawet, że wyznaczę sobie cel: w każdym tygodniu jedno z opisanych miejsc i relacja na blogu (coś jak The Julie/Julia Project), szczególnie, że sporo uwagi poświęcono ciekawemu designowi i architektonicznym perełkom. Jednak znając swoją konsekwencję poddałam się już na wstępie :). Obiecuję, że na pewno jakaś relacja będzie ale na szczególną regularność nie liczyłabym. Za to  zdecydowanie udzielił mi się piknikowy bakcyl i chcę więcej wylegiwania się na kocyku i grania w bule w parku!


poniedziałek, 7 czerwca 2010

Ilustracje

Dawno dawno (jakieś dwa tygodnie) temu, kiedy jeszcze trwał błogi okres wykorzystywania urlopu ze starej pracy i poszukiwania nowej, miałam okazję zobaczyć wystawę Ilustracja PL 2010 w Weterynarii na Grochowskiej. Chyba niewiele osób wiedziało, że przedłużono czas jej trwania, bo w całym sporym budynku byłam tam tylko ja z moimi dwoma towarzyszami oraz miły pan snujący się tu i ówdzie, słuchający muzyki i mający zdaję się pilnować eksponatów. Jako że jestem potwierdzeniem smutnej teorii, że podoba nam się to, co już wcześniej widzieliśmy, moją uwagę szczególnie zwróciły prace Karoliny Kotowskiej. Natknęłam się na nie wcześniej na blogu Szczotek i Pędzli, czyli knajpki z bardzo dobrymi wypiekami. Ilustracje są jednocześnie urocze i przewrotne. Nieodparcie kojarzą mi się z ilustracjami PRL-owskich książek kucharskich, choć tematyka nie zawsze jest gastronomiczna. Chciałabym mieć na ścianie chociaż jedną z prac Karoliny.





Więcej o wystawie: http://zrobtowwawie.blox.pl/2010/04/Zwierzeta-ilustracji-w-Weterynarii.html
Blog Karoliny Kotowskiej: http://www.karokoto.blogspot.com/
Blog Szczotek i Pędzli: http://szczotkipedzle.blox.pl/html

środa, 26 maja 2010

Papużki nierozłączki



Jaime Hayon: Parrot Night. Mnie rozczulają. Życzę wszystkim dobrej nocy. Muszę się wyspać, bo jutro  czeka mnie stresujący dzień.

piątek, 21 maja 2010

Może tym razem coś dla zwykłych śmiertelników?

Czyli dostępnego w polskich sklepach i w umiarkowanych cenach. Proszę bardzo. Nie jest to żadna reklama z mojej strony, po prostu sama często zaglądam do tego sklepu i muszę przyznać, że można tam znaleźć wiele naprawdę ciekawych, a przy tym  niedrogich rzeczy. Chodzi mi o Home & You. Mają też godną polecenia stronę internetową. Znajdzie się zarówno coś dla zwolenników klasycznego stylu:






Jak i fanów wzornictwa opartego na zabawnych kolorowych motywach:


P.S. Przeglądając dziś nowy numer polskiego Elle Decoration poczułam, jak redaktorzy łechczą nieświadomie moją dumę. Dwa artykuły: Sny o potędze wyobraźni i Pociąg do Chin - czyżby ktoś się inspirował starymi wpisami na moim blogu? ;)